Misje Święte – relacja

NAGRANIA AUDIO >>>ZOBACZ

ZDJĘCIA >>>ZOBACZ

ŚWIADECTWO:

Trochę wypadłam z toku rekolekcyjnego. Szczerze mówiąc dawno nie byliśmy z różnych przyczyn, np. zdrowotnych (klik).  W tym roku jednak nadrabiamy i jedziemy dwukrotnie, a może i trzykrotnie J Teraz zaś korzystałam z obecności o. Adama Szustaka w parafii sąsiadów i chcę się z wami podzielić swoimi przemyśleniami.

Gdyby ktoś z Was nie wiedział, to o. Adam ma dużo publikacji w Internecie, więc zachęcam do słuchania, tym bardziej, że ojciec akurat głos ma bardzo radiowy, dykcję dobrą, miejscami humor wplecie, będzie się miło słuchało. Wszystkie nauki z Misji, o których piszę, opublikowane są tu.

Ojciec wiele swoich słów dobierał do rozważań ewangelicznych. I to jakich. Czyta człowiek te Pismo Święte i mądre książki, słucha homilii i konferencji mądrych ludzi, ale niektóre myśli słyszę pierwszy raz. Dla mnie kilka kwestii było odkrywczych i tego oczekiwałam.

Dzień 1.

Eucharystia niedzielna. Jedziemy z dziećmi, siadamy w miejscu dogodnym do szybkiej ewakuacji, bo ostatnio maluchy się nie popisały grzecznością. Akurat trafił się martwy punkt nagłośnienia i muszę wytężyć uszy, by wszystko dobrze zrozumieć.

Ojciec mówi o wskrzeszeniu umarłych. Wiecie, ile osób wskrzesił Jezus? Dokładnie trzy. Opisuje wskrzeszenie małej dziewczynki, młodzieńca i Łazarza.

Uzmysławia jaki był status wdowy, która dodatkowo nie miała męskiego potomka. Z dziedziczenia nici, jej życie się skończyło.

Dzień 2.

Eucharystia wieczorna. Ojciec nawiązuje do cudu w Kanie Galilejskiej i mówi najlepsze rozważanie tego tekstu biblijnego, jakie w życiu słyszałam. Mówi, że to jakby expose Chrystusa. Ciekawe. Najpierw zaznacza, że Jan Chrzciciel to twardy facet (pustelnik przez 18 lat żywiący się szarańczą i miodem) i to on wysyła swoich uczniów do Jezusa, mówiąc, że to TEN.

Opisuje stągwie dosłownie. 6 stągwi jak 6 dzień stworzenie człowieka. Stągiew – naczynie do oczyszczeń. Ręce, nogi, twarz… Weselicho, to i do innych stągwie brudów służyły…

Mówi o roli Maryi na tym weselu, o tym, że to pewnie jakieś wesele w rodzinie, w którym Maryja został poproszona o posługę przy (używając dzisiejszego słownictwa) cateringu.

Dzień 3.

Kasia twierdzi, że chce iść do kościoła. Grzechem byłoby jej zabronić, więc pod przyrzeczeniem, że będzie grzeczna, idziemy. Jest grzeczna.

Ojciec przywiózł ze sobą trochę słowa pisanego i nagranego, więc wychodzę z 6 płytami i książką. Muszę tylko wziąć laptopa męża  by je odsłuchać, bo u mnie nie działa napęd. Książkę przeczytam w piątek w kolejce.

Ojciec skupia się na nauczaniu Jezusa nad Jeziorem Galilejskim. Mówi, że Jezus jest obok. Nawet,  gdy Go  nie dostrzegamy, stoi obok i mówi: „Odwagi. Ja jestem”. Do tego przypomina obraz zmęczonego wędrowca, który idzie przez pustynię i pyta się boga, gdzie On był, skoro na piasku są tylko jedne ślady, a mu tak było ciężko (odpowiedź -to Jezus go niósł na rękach, znałam już to opowiadanie).  Do tego przypomina relacje Jezusa i Jana Chrzciciela. Kuzynostwo. Jezus i Jan, kuzyni z sąsiednich miast, na pewno w dzieciństwie razem spędzali czas, bawili się… A tu Jezus uzdrawiając nad Jeziorem Galilejskim dowiaduje się od uczniów Jana (tych, którzy jeszcze nie przeszli do Jezusa, że Jan nie żyje, został zamordowany. Mówi tak plastycznie, że dokładnie mam przed oczami sceny Pisma świętego, jakby działy się tu i teraz.

Dzień 4

Wygrałam bilety do cyrku, Kasia będzie mieć po obiedzie niespodziankę. Śpi do 8.50, więc Msza ani o 9, ani o 19 dziś nie wchodzi w rachubę, bo cyrk ma być moją działką. Decyduję się na konferencję dla młodzieży. 100 lat nie byłam na nabożeństwie etc. dedykowanym dla młodzieży (przesadzam, bo tylko 2-3).

Ojciec konferencję opiera na historii biblijnej, gdy jawnogrzesznica ociera włosami nogi Jezusowi.

Mówi, że Bóg oczekuje od nas tylko jednego. Że będziemy Go kochali. Proponuje doświadczenie – wykluczyć wszystkie prośby i półprośby do Boga przez dwa tygodnie, wszak zna nasze myśli, zanim my je pomyślimy.

Zachęca do tego, by dzień rozpoczynać od słów: „Panie Boże wstałem, co dziś mogę dla Ciebie zrobić?”. Konferencja to nie homilia, więc dodaje szczyptę humoru 😉

Dzień 5

Kiedyś nazywano to nauką stanową Kościoła. Dziś – konferencja dla małżeństw. Decyduję się wybrać tą formę dzisiejszego spotkania rekolekcyjnego. Kłody pod nogi? Oczywiście. Pies zaliczył stan alarmowy, biorę więc dzieci ze sobą (uff, są nadzwyczaj grzeczne!), mąż zalicza lecznicę czynną do 21.

Ojciec mówi o różnicy pomiędzy miłością, a zauroczeniem. Porusza najważniejsze słowa przysięgi: „aż do śmierci”. Tłumaczy, że to nie oznacza tylko „do grobowej deski” (to też), ale przede wszystkim do śmierci ze zmęczenia, nerwów, charakteru itp. Tłumaczy, że w małżeństwie najważniejsze jest wzajemne miłosierdzie.

Żartuje, żeby się modlić, by nie został papieżem, bo jak  nim  zostanie, to zmieni formułę przysięgi. Wprowadzi formułę leżenia krzyżem pod ołtarzem, na zmianę małżonkowie będą sobie ślubować miłosierdzie.

Duchowny zwierza się trochę ze swojego życia i daje świadectwo. Mówi, że wychowywał się w rodzinie niewierzącej. No patrz, widzę że Pan Bóg kolejny raz sieje ziarno w takich rodzinach (vide ks. Kaczkowski).

To tylko konferencja. Wychodzimy z Kościoła, a Kasia pyta, dlaczego nie było Komunii.

Dzień 6 i ostatni

Jadę kolejką i czytam książkę o. Szustaka. Cienka, ale wymaga skupienia. Myślałam, że w dwie godziny przeczytam, a tu dzieci wymagają mojej koncentracji na 100%. Przeczytałam ok. 70 stron, reszta później. Udaje mi się wracając z Gdańska dotrzeć na Mszę o 15. Dzieci chyba już trochę są zmęczone dniem i nie tylko moje w kościele marudzą.

Na zakończenie Misji Ojciec wybiera homilię o synu marnotrawnym. Tłumaczy, że to nie jest historia o nawróceniu, a o spadku. Młodszy syn wszystko zaprzepaścił, wraca, bo po prostu był głodny. Rodziciel nie patrzy na grzechy, a wszystko, co syn stracił mu przywraca.

A mi przypominają się niedawne rozmowy z dalekimi krewnymi męża, mającymi błądzące dorosłe dziecko. Żyje „hulaj dusza”, a ojciec wszystko mu daruje, spłaca długi i wciąż wyciąga rękę, szukając drogi, by syna postawić na nogi.

I wiecie co? Czuję odnowę wiary i radość z obecności na Misjach.  Tak dawno nie uczestniczyłam w rekolekcjach, które wymagałyby od mnie tyle poświęcenia. Tutaj dostałam naprawdę dużo ciekawych rozważań biblijnych, trochę refleksji. Dziękuję parafii św. Antoniego w Redzie za zaproszenie na Misje i możliwości wysłuchania tych nauk.

Asia Gliniecka autorka blogu Latorośle