Jak dobrze być świętym i żyć w przyjaźni z Bogiem. Ma się poczucie bycia na swoim miejscu, poczucie takiej radości z faktu, że wszystko jest jak być powinno. Ale… nie każdy ma taką możliwość. O ile na ziemi da się jeszcze coś z tym zrobić, to po śmierci zostaje już tylko jedna pomoc – modlitwa bliskich.
Wspomnienie Wszystkich wiernych zmarłych, obchodzone 2 listopada, jest ściśle połączone z dniem poprzednim. Jak 1 listopada wspominamy zmarłych cieszących się już niebem, tak tego dnia modlimy się za wszystkich, którzy zatrzymali się w czyśćcu.
Katechizm Kościoła Katolickiego (nry 1020-1050) poucza, że po śmierci człowiekowi zostaje sąd, a potem niebo lub czyściec lub piekło. Jak to możliwe, że ktoś niby będzie zbawiony, a jednak jeszcze coś musi odpracować?
Przykładem, który może pomóc to wyjaśnić, może być obraz rozbitego dzbana. Człowiek, który umyślnie rozbił czyjś ulubiony dzban, popełnił grzech i zerwał relację przyjaźni z właścicielem owego dzbana. Jednak po zrozumieniu zła, które wyrządził, prosił o wybaczenie. Poszkodowany z trudem, ale kierując się wyższymi wartościami, wreszcie przebaczył winowajcy. Jego grzech został przebaczony, ale jeszcze trzeba pozbierać rozbity dzban – naprawić winę.
Gdy w dzbanie zobaczymy Boże Przykazania, we właścicielu Boga, a w winowajcy grzesznego człowieka, wtedy powyższa scenka staje się przypowieścią. Pouczenie z niej płynące jest bardzo czytelne: przebaczenie grzechu to jedno, a reparacja winy to drugie.
Jeśli człowiek przed śmiercią pojedna się z Bogiem i bliźnimi, przyjmie sakramenty, to umrze w stanie łaski Bożej i na pewno nie będzie potępiony. Jednak jeśli nie uzyska odpustu zupełnego, lub nie odpokutuje – uczynkami, postami, wyrzeczeniami lub ofiarowaniem cierpienia – kar za swoje grzechy, to będzie musiał uczynić to w czyśćcu.
Jest to pewien stan, w którym osoba jest pewna swojego odkupienia, ale cierpi z powodu jego odłożenia. Innymi słowy widzi Boga w całym Jego majestacie i pragnie z Nim być, jednak nieodpokutowane winy zatrzymują te wspaniałe zjednoczenie. Ktoś w tym stanie płonie z tęsknoty i pragnienia, co obrazuje się właśnie jako mękę czyśćcową. (Różni się ona od piekielnej chociażby tym, że jest w czyśćcu pewność zbawienia, zaś w piekle jest pewność bezpowrotnego potępienia, bez nadziei na szczęście).
Kościół w swoim dogmacie poucza, że zmarłym przebywającym w czyśćcu mogą pomóc żyjący, którzy w ich intencji ofiarowują: odpusty, jałmużnę, uczynki pokutne, cierpienia i modlitwy. Stąd właśnie zmysł wiary członków Kościoła, o potrzebie pomocy zmarłym, co do których świętości jeszcze pewności nie mamy (dlatego nie modlimy się za świętych i błogosławionych, ogłoszonych uroczyście przez Kościół).
A jeśli uda się, dzięki naszym staraniom, a szczególnie ofiarowanym Mszom świętym, wydobyć kogoś z czyśćca i pomóc mu trafić do nieba, to mamy tam nową znajomość – orędownika za nami u Boga. Więc bez obaw można stwierdzić, że troska o zmarłych jest również w “naszym interesie”. Wychowując w tym duchu młode pokolenie, zapewniamy sobie orędowników po naszej śmierci.
A co jeśli modlimy się za kogoś, kto już dawno jest w niebie? Wtedy nasza modlitwa przenoszona jest na innych potrzebujących, a Bóg wynagradza nam te starania i zlewa na nas ich owoce.